że złożę skargę!
- Ach, tak? Ciekawe gdzie. - Na policji, w opiece społecznej, wszystko jedno. - I co potem? Nawet jeśli cię nie obchodzi, że narobisz sobie kłopotów, to wiedz jedno: zaczną od zabrania Iriny, a wtedy nigdy już jej nie zobaczysz. Prawdę rzekłszy, specjalnie bym się tym nie przejął. - Ale się przejmiesz - głos Joannę drżał - jeśli cię wsadzą za kratki, jak się dowiedzą, coś zrobił. - Zamknij się wreszcie! Tym razem mu się postawiła. - Wszyscy wiedzą, co się dzieje w więzieniu z facetami, którzy znęcają się nad małymi dziećmi. Natychmiast spuścił z tonu. - Nie masz co tak rozdmuchiwać wszystkiego. - Uderzyłeś naszą córkę. - To był tylko jeden lekki klaps. - Ona jest niemowlęciem! - Wiem. I naprawdę żałuję, to się więcej nie powtórzy. - Radzę ci dotrzymać słowa. - Od ciebie też dużo zależy. Pilnuj jej lepiej, to i mnie nie będzie ponosić. Joannę bardzo chciała mu wierzyć. 9 W szóstym roku małżeństwa, kiedy pewnej nocy kochali się w sypialni przy Holland Park, Christopher nagle ugryzł Lizzie w pierś, i to tak mocno, że aż krzyknęła z bólu, ale także z szoku. - Mój Boże, Christopher! - Odepchnęła go obiema rękami, tak że omal nie spadł z łóżka. - Co ty wyprawiasz, do diabła? Dwie godziny wcześniej wyszli z Groucho Club, gdzie firma Vicuna Books urządziła bankiet z okazji wydania „Wygłupów w kuchni". Przez cały wieczór Chistopher trzymał się skromnie z tyłu i tylko raz zabrał głos, żeby powiedzieć, jaki jest dumny ze swej pięknej i mądrej żony. - Przepraszam - rzekł teraz, jeszcze na kolanach i zdyszany, chociaż w oczach nie miał ani krztyny skruchy. Nawet w przyćmionym świetle lampki Lizzie widziała czerwone ślady na piersi. - Odbiło ci? Przysunął się do niej ostrożnie. - No wiesz... trochę mnie poniosło i... - I co? - Chwyciła brzeg kołdry i zakryła się po szyję, przejęta nagłym chłodem. - Myślałem, że ci się to spodoba. - Dlaczego miałabym lubić, jak mnie gryziesz? Skąd ci to przyszło do głowy? - To tak z miłości, Lizzie... - Z jakiej miłości, do cholery? Ugryzłeś mnie z całej siły - wybuchnęła. Na szczęście chłopcy byli w Marlow z Gil-ly Spence, swoją opiekunką z Maidenhead, którą Wa-de'owie zatrudnili na