przychodźcie na górę, zabawimy się...

  • Rajner

przychodźcie na górę, zabawimy się...

07 August 2022 by Rajner

RS 217 Znowu przeszła przez tłum, wyławiając najbardziej niebezpieczne spośród zgromadzonych drapieżników, te najstarsze, najbardziej wytrawne, które wybiorą sobie najlepsze, najświeższe kąski. Wyszeptała starym wilkom do uszu osobiste zaproszenia, weszła na górę i zaczaiła się w pokoju sąsiadującym z tym, którego zapewne zamierzał użyć Władca, gdyż wyglądało podobnie jak to w Transylwanii - wielkie łoże, ozdobna toaletka... Czekała w ciemności, zastanawiając się, ile ma czasu, zanim przybędzie Władca. Kiedy przyszedł pierwszy z gości, nie traciła cennych chwil na udawanie, że go uwodzi, tylko zaatakowała z miejsca. Podobnie jak Henri, rozsypał się w proch. Następny tak samo. I następny. Zjawiła się chichocząca para. Owce. Z gniewem odesłała ich na dół, każąc czekać na swoją kolej. Potem warstwa pyłu na podłodze rosła. Wchodzili, już w korytarzu chełpiąc się, ile ofiar mają na swoim koncie, gdyż chcieli wywrzeć na niej wrażenie. Jessica dziwiła się ich głupocie, która płynęła z ogromnej pychy, gdyż sądzili, że tak silnym wampirom jak oni nic nie może grozić. Oczywiście nie wszyscy przyjdą i nie wszystkich zabije, wielu zostanie, lecz przynajmniej uda jej się nieco zwiększyć swoje szanse. Teraz pytanie, jak powstrzymać Władcę, który niedługo przybędzie i wydostać stąd niewinne ofiary. Wreszcie wyślizgnęła się na korytarz. Wiedziała, że obok komnaty, w której nastąpi uwiedzenie, jak zwykle przygotowano pokój do oglądania tej sceny. I rzeczywiście znalazła elegancki pokój z wielkim weneckim lustrem, kamerą do nagrywania, kanapą. Władca lubił uśmiercać wybraną piękność na oczach widowni, która patrzyła z zafascynowaniem, lubił RS 218 wzbudzać strach ofiary i podziw swoich widzów, gotowych potem wielbić go jeszcze bardziej. Tym razem Jessica zdążyła, gdyż miejsce przy toaletce było jeszcze puste, żadna dziewczyna w białej sukni nie czesała długich włosów. Gdzie on był? Czy już przybył? Nagle z dołu dobiegł przeraźliwy krzyk, a Jessica aż podskoczyła ze zdenerwowania. Czyżby znowu przeliczyła się w swoich kalkulacjach? Rzuciła się ku drzwiom, lecz nagle na jej ramię opadła czyjaś ręka, straszliwie silna ręka o palcach jak ze stali i rozległ się szept: - A teraz umrzesz. RS 219 ROZDZIAŁ CZTERNASTY David czuł się na tyle dobrze, że nie rozumiał, czemu lekarze chcą go dalej trzymać w szpitalu w charakterze chorego. Nie pojmował też, czemu pilnuje go policjant, w dodatku trochę dziwny. Powiesił coś w oknie, a chociaż David starał się nie myśleć, że nowoorleańska policja to banda świrów, nie było to łatwe, ponieważ tym czymś okazały się warkocze czosnku. Facet nazywał się Giovanni Santini i jak na wariata był całkiem miły. David wywnioskował z rozmowy z nim, że to pilnowanie ma coś wspólnego ze zniknięciem jednego ciała z kostnicy. Nie pamiętał dokładnie, co się tam wydarzyło, pamiętał tylko piękną nagą kobietę z fantastycznym biustem. - Wszystko w porządku?

Posted in: Bez kategorii Tagged: top 100 filmów dla młodzieży, ile lat żyje york, przepis na słodkie bułeczki,

Najczęściej czytane:

blisko z Jennifer, a po jej śmierci nie utrzymywała kontaktów z Kristi.

Na liście były jeszcze inne nazwiska, ale te cztery wydawały mu się najważniejsze. Musi je teraz odnaleźć, ale łatwiej to powiedzieć, niż zrobić. Poszukiwania w sieci przyniosły tylko jeden efekt – aktualny adres Shany McIntyre. Otworzył zakładkę, zapisał adres na kopercie ze ... [Read more...]

maszerował Hairy ...

S, terieropodobny kundel jego drugiej żony O1ivii. Spłoszona wiewiórka czmychnęła na wysoką sosnę. Hairy, którego ochrzczono na cześć Harry’ego S. Trumana, ulubionego prezydenta babki O1ivii, dosłownie oszalał. ... [Read more...]

132

cienkimi nogami, skrzydełkami i czułkami. Wdrapywały się jedne na drugie, próbując dostać się na górę i uciec. - Twoi przyjaciele? - zapytała kobieta, obrzucając ją złowieszczym spojrzeniem. - Myślę, że tak. Cricket wiedziała już, że zginie. Rozdział 20 Nie powinnaś tu przyjeżdżać. Usłyszała własny drwiący głos. Przekręciła kluczyk w stacyjce i wsłuchała się w dźwięk gasnącego silnika. Orzeźwiający wiatr kołysał gałęziami dębów i szeleścił w gęstych zaroślach. - Wiem, ale to urodziny Jamie - powiedziała głośno. Dom był taki spokojny, ciepłym światłem rozjaśniał ciemność. Dom Jamie. Ścisnęło ją w gardle, gdy wyobraziła sobie śliczną buzię trzyletniej córeczki. Nie rozpłakała się. Dawno temu zdążyła już wypłakać rzekę łez. Szybko, zanim opadły ją złe myśli, schowała kluczyki do kieszeni i wysiadła z lexusa. Noc była ciepła, wiatr delikatnie muskał jej policzki. Poszła w stronę kutej żelaznej bramy. Myślała, że będzie zamknięta, ale klamka ustąpiła, zaskrzypiały stare zawiasy. Z ziemi niczym dym podniosła się osobliwa mgiełka, zatańczyła wokół jej stóp i przeleciała między koronkowymi gałęziami. Kiedy tak stała przed domem, który był niedawno również jej domem, obudziły się w niej wątpliwości. Czy podjęła słuszną decyzję? Była sama. Ale przecież zawsze była sama, prawda? Jedna z siedmiorga rodzeństwa, a mimo to samotna. Bliźniaczka - samotna. Mężatka - samotna. Matka - teraz samotna. Wiatr rozwiewał jej włosy, gorący jak w południe. Ledwie słyszała przejeżdżający samochód i szczekanie psa sąsiada, tak głośno i boleśnie biło jej serce. Teraz albo nigdy. Albo porozmawia z Joshem, albo pozwoli umrzeć ich małżeństwu. Zebrawszy się na odwagę, ruszyła kamienną ścieżką. Trzy stopnie prowadzące na werandę, gdzie wisiały koszyki z petuniami i odurzająco pachniał wiciokrzew. Już miała zapukać, ale drzwi były uchylone. Zapraszająco. Nie rób tego! Nie wchodź tam! Usłyszała głos Kelly tak wyraźnie, jakby siostra stała tuż obok. Skuszona srebrną smugą światła weszła do środka, a jej kroki odbiły się echem w wysokim holu. Zegar zaczął wybijać godzinę, z głośników sączyła się delikatna muzyka... melancholijna, klasyczna - dochodziła z gabinetu Josha. Przeszła przez próg i zobaczyła go leżącego na biurku. Jedna ręka zwisała z biurka, z nadgarstka kapała krew, tworząc kałużę na miękkim dywanie. - Josh! - krzyknęła. Zadzwonił telefon. Jeden dzwonek. Telefon stał na biurku tuż przy głowie Josha. Drugi dzwonek. Boże, czy powinna odebrać? Trzeci dzwonek. Caitlyn usiadła gwałtownie, zlana potem. Serce biło jej jak szalone. Była we własnym domu. W swoim łóżku. Ale wciąż miała przed oczami ten przerażający obraz. Martwy Josh leżący na biurku w swoim gabinecie. Otwarte drzwi na werandę, pozew o spowodowanie śmierci córki. Nie musiała oglądać zdjęć z miejsca zbrodni, żeby wiedzieć, 133 ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 minimalism.waw.pl

WordPress Theme by ThemeTaste